Kiedyś był tam cmentarz zakładowy, kojarzony w świadomości obecnych mieszkańców miasta, jako polski. Póki nie przyszła władza radziecka i nie postawiła w tym miejscu monumentalnej przychodni z przyległymi budynkami mieszkalnymi w stylu radzieckiego brutalizmu, czyniąc tym samym nowy kwartał dla mieszkańców miasta.
Reportaż był naprawdę ważny, szczególnie dla Polaków związanych ze Lwowem. Chodziłam po parku kulparkowskim, rozmawiałam z zastępcą dyrektora, ponieważ zakład wciąż funkcjonuje zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem, a wszystko dlatego, że została odnaleziona płyta cmentarna dr. Romana Zagórskiego, niegdyś dyrektora zakładu, męża Aleksandry Zagórskiej.
Niczego z tego cmentarza nie powinno było ocaleć, o to bardzo starali się sowieci. Pracownicy przy wykonywaniu „prac”, a właściwie niszczenia ciągnikami i traktorami tego, co polskie, przeciągnęli płytę na teren zakładu na Kulparkowie. Być może byli to Polacy, a być może ludzie wykształceni. Płyta leżała w krzakach, została odnaleziona obok wydziału nr 5 szpitala psychiatrycznego i wspólnym wysiłkiem ustanowiona w parku, który jest pod ochroną. Tu każde drzewo ma kod kreskowy.
Także ten nagrobek będzie go miał. Wracając do postaci dr. Romana Zagórskiego i momentu, dlaczego ta płyta ma ogromną wartość, to właśnie do Niego był adresowany ostatni list Jurka Bitchana, który pisał w 1918 r. „Kochany Tatusiu! Idę dzisiaj zameldować się do wojska...” Dr Roman Zagórski był ojczymem Obrońcy Lwowa, jednego z dwójki najmłodszych Orląt Lwowskich. Jurek Bitchan kierował swój ostatni list właśnie do dr. Romana Zagórskiego, który później znalazł ciało Jurka pomiędzy grobami na Cmentarzu Łyczakowskim w czasie walk o Lwów.
Z tymi świeżymi uczuciami i buzującymi emocjami wyjeżdżam z Kulparkowa, i tu dzwoni telefon - „Polski Press Club, Prezes...” słyszę i myślę, no nie! Nie dzisiaj, na żaden inny wysiłek dziennikarski po prostu nie mam sił, a tu Pan Marcin mówi o statuetce i nagrodzie im. Macieja Płażyńskiego. Miło porozmawiałam, uśmiechnęłam się i odłożyłam słuchawkę.
Dojeżdżam do kamienicy, w której mieszkam i ... zaraz! Moment! Przecież to mnie przyznano nagrodę! Dopiero w tej chwili dociera do mnie waga wypowiedzianych słów i całości dzisiejszego dnia. Nie tylko dzisiejszego, ponieważ nagroda im. Macieja Płażyńskiego jest zwieńczeniem działalności, ale daleko niekońcowym. Taka nagroda podnosi poprzeczkę dalszych działań i obliguje do wielowektorowego rozwoju pracy dziennikarskiej i społecznej.
Uroczystość wręczenia Nagrody im. Macieja Płażyńskiego odbyła się 24 maja 2025 r. w Muzeum Emigracji w Gdyni. Laureatów wyłoniło jury w składzie: Jakub Płażyński (przewodniczący jury), Jerzy Haszczyński („Rzeczpospolita”), Małgorzata Naukowicz (Polskie Radio), Krzysztof Rak (publicysta) oraz Karolina Grabowicz-Matyjas (dyrektor Muzeum Emigracji w Gdyni, sekretarz jury).
W czasie kameralnych spotkań panowała miła i przyjazna atmosfera, rozmowom nie było końca. Były opowieści o pracy dziennikarskiej i przezabawne historie, które trafiają się każdemu redaktorowi. Samo życie, które jest barwne w sytuacje iparadoksalnie rozpromienione tragikomicznymi przeżyciami. Taka esencja życia reportażystów, publicystów, korespondentów... Ogólnie rzecz biorąc, autorów dziedziny sztuki, którą ekscytują się ludzie. Wg słów Prezesa Zarządu Press Club Polska Marcina Lewickiego - „Cieszę się, że wpisałem się pomiędzy płytą cmentarną a psychiatrykiem”.
Kochani, właśnie tak żyjemy - od reportażu do kolejnej ciekawej historii, od felietonu do następnych ujmujących wydarzeń. Po prostu przeżywamy życie w taki sposób, aby inni mieli o czym mówić.
I już całkiem poważnie mówiąc, Nagroda im. Macieja Płażyńskiego napawa dumą, jest uznaniem tego, co robimy, ale ma jeszcze jedną, powiedziałabym, najważniejszą funkcję - zobowiązuje do działania i podejmowania coraz to nowszych wyzwań dziennikarskich. Jak powiedziała Pani Elżbieta Płażyńska „Cieszę się teraz, że Nagroda powędrowała do Lwowa”.
Maciej Płażyński działał i my powinniśmy działać na rzecz Polaków, na rzecz Polskości na rzecz rozwoju i promocji Polski poza jej granicami.
Maria Pyż
Radio Lwów

Źródło: www.nagrodaplazynskiego.pl
Napisz komentarz
Komentarze