„Więc ja chciałbym Twoje serce ocalić od zapomnienia.”
— Konstanty Ildefons Gałczyński
Grudniowy dzień. Belgijski grudniowy dzień, przeszyty wilgocią i zimnem, wdzierającym się w najgłębsze zakamarki bordowego płaszcza pewnej Pani w beżowych pantofelkach. Pani pięknej, mądrej i statecznej. Pogrążonej w myślach, zapatrzonej ponad dzień codzienny. Słowa krążą wokół niej jak jesienne liście niesione wiatrem historii ludzi z hen daleka. Każdy podmuch to czyjeś imię, szczęście, dramat. To rozterki znad rozdroży i łzy rozstań. Radość narodzin, śmiech dziecka, wiara w lepsze jutro. To także ból straty, ale przede wszystkim głęboko zakorzenione w sercu uczucie tęsknoty za ojczyzną. Piękna Pani kroczy ulicami Liège, trzymając w ręku czarną torebkę, a w niej Listy z daleka, które ocalą od zapomnienia rozwiane po świecie istnienia.

„Listy z daleka” tytuł brzmi poetycko. Jakie były początki tego pisma i co sprawia, że ciągle masz energię je tworzyć? Listy z daleka zrodziły się w roku 1996. To pismo tworzone z potrzeby serca, łączące Polaków rozsianych po świecie i przypominające, że język ojczysty to wspólne miejsce spotkania. Sporo wywiadów na ten temat jest zapisanych w Internecie w różnych formach przekazu. Zapraszam do zajrzenia choćby na portal belgijskiej Polonii polonia.be/Listy-z-daleka lub na stronę Facebooka: Listy z daleka, czasopismo emigracyjne. Myślę, że energia jest nam podawana przez kosmos wtedy, gdy działamy z poziomu serca dla tak zwanego wyższego dobra, pożytku ogólnego, a nie tylko własnego.
Wolisz pisać o ludziach czy o miejscach? Co bardziej Cię inspiruje człowiek czy pejzaż, wspomnienie czy teraźniejszość? Człowiek był i jest dla mnie na pierwszym miejscu. Człowiek mnie fascynuje i też przeraża, zadziwia. To człowiekowi przyglądam się najbardziej, kocham go, obawiam się i… ciągle go nie rozumiem! Najciekawsza dla mnie jest teraźniejszość. To na jej podstawie buduję, tworzę, kreuję. Sięgam oczywiście do historii, ponieważ to nasz fundament i warto poznać jego tajniki, by stać solidnie w mówionym i pisanym słowie.

Twoje książki ukazują się po polsku i po francusku. Czy język zmienia sposób, w jaki myślisz i tworzysz? Mam mocne wrażenie, że myślimy odczuciami i obrazami, a dopiero w dalszym etapie wszystko przekształcamy na ten lub inny język... Była i jest mi najbliższa polska mowa, poprawność i rozwój której zawsze otaczałam szczególną troską.
W „Świetle Północy” opowiadasz o Polonii w Szwecji. Czy te historie przypominały Ci Twoje własne doświadczenia emigracyjne?
Mam wrażenie, Agnieszko, że każdy ludzki los jest jednak bardzo indywidualny. Nie tylko poprzez doświadczenia, które spotykają człowieka, lecz także poprzez emocjonalno-intelektualny odbiór tego, co jest przeżywane. Myślę więc, że tak jak każdy z nas jest osobliwością, tak unikatowe są nasze emigracyjne ścieżki. Nie da się żadnej powtórzyć ani opowiedzieć o swoim życiu tak samo.
Czym dla Ciebie jest emigracja? Bardziej wyzwanie, czy źródło inspiracji?
Emigracja jest poważnym szkoleniem, takim jak dobra wyższa uczelnia, a nawet powiedziałabym, że niejedna, lecz liczne uniwersytety. Przechodzą przez doświadczenie ekspatriacji i budują nowe życie tylko najsilniejsi duchowo taka jest prawda. W nowych miejscach nikt na nas specjalnie nie czeka. Eksperymentując emigrację, stajemy się innymi ludźmi, bogatszymi o wzorce, z których wyrośliśmy, oraz te, które przekazał nam kraj przybrany czy też wybrany.
Zostałaś uhonorowana wieloma nagrodami: Polak Roku w Belgii, Hibou d’Or, Labor Omnia Vincit. Czy to raczej motywacja, czy tylko miły dodatek do pracy, którą i tak byś robiła? Pracę z pasją wykonuje się nie dla nagród, lecz przede wszystkim z potrzeby serca, dla przyjemności i też chęci obdarowania innych radością. Lecz każde uznanie i każda nagroda są wielką satysfakcją i motywacją, dają świadomość, że społeczeństwo potrafi docenić twórczość, która czasami nie ma materialnego wymiaru. Zbiorowość jest dojrzała i rozumie ludzi sztuki. Artyści nie potrzebują już dziesiątków lat albo i stuleci, by zostać dostrzeżonymi przez większość populacji. Tak, nagrody bywają potężnym przypływem pozytywnej energii.

W swoich podróżach i pracy spotykasz wielu Polaków, często takich, którzy przez lata nie mieli z kim porozmawiać po polsku. Wspominałaś kiedyś o starszym mężczyźnie, który po rozmowie z Tobą powiedział, że teraz może umrzeć spokojny, bo znów mówił po polsku. To zdanie brzmiało jak jego ostatnie, symboliczne spełnienie. Jakie emocje budzą w Tobie takie spotkania? Widzę tego pana i teraz. Stoi przede mną w futrzanej czapce, wysoki, postawny mężczyzna, pewny siebie człowiek z mocnym spojrzeniem błękitnych oczu. To Julian Mokrecki, wieloletni kierownik gospodarstwa rolnego w Buriacji, na Syberii. Szkic o panu Julianie z Zakamny znalazł się w mojej książce „Nawet ptaki wracają”. Tom reportaży został wydany po polsku i francusku. Dotrzymałam w ten sposób słowa danego rodakom w Kazachstanie i na Syberii, że o nich nie zapomnę i opowiem światu, iż mimo wygnania i ciężaru losu Polskę przenieśli w swych sercach przez pokolenia.
Czy te rozmowy pełne wspomnień, wdzięczności i tęsknoty, zmieniły Twoje spojrzenie na misję słowa? Co czujesz, gdy widzisz, że zwykła rozmowa w ojczystym języku potrafi przywrócić komuś poczucie przynależności, a czasem nawet sens? Wraz z dojrzewaniem stajemy się bardziej świadomi tego, co robimy i co jest nam przeznaczone do zrealizowania. Możemy więc częściowo ukierunkowywać słowo. Lecz to ono nas odnajduje i nami steruje – jeśli tylko pozwolimy. W jednym z moich wierszy napisałam: „Duch jest nad materią zawsze i nigdy na odwrót.”

Los rozrzucił nas po świecie jak wiatr jesienne liście.
Powoli usycha nadzieja, zatracają się kolory życia.
Szarość przenika myśli, zaciera wspomnienia lecz serca wyrywają się od zapomnienia.
Piękna Pani niesie je w torebce, troskliwie i czule zamyka te serca w kopertach i rozsyła, aby ocalić od zapomnienia rozwiane po świecie istnienia…

Drodzy Czytelnicy 👋
Dziękujemy za lekturę i wspólną podróż przez świat mediów polonijnych. W kolejnych tygodniach zaprezentujemy sylwetki kolejnych redaktorów – ludzi, którzy budują mosty między Polską a Polonią na całym świecie.
Pozostańcie z nami i niech każdy z tych wywiadów będzie okazją do refleksji, inspiracji i lepszego zrozumienia misji, jaka przyświeca mediom polonijnym.
Agnieszka Smydra – redaktor ŚSMP
Napisz komentarz
Komentarze